czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 7

- Aelita, to twoja mama, prawda? - zapytała Naxxya. - Jesteście bardzo podobne.
- Tak - odpowiedziała różowowłosa patrząc się na zdjęcie.
     Przez dłuższą chwilę, każdy wpatrywał się w zdjęcie. W końcu ciszę przerwał Jeremi.
- Dobra, mamy kolejną zagadkę do rozwiązania. A tym czasem, Naxxyio... Sprowadzimy cię na ziemię - powiedział.
- Och, naprawdę!? Kiedy? - spytała niebieskowłosa.
- Nawet teraz, jak chcesz, ale przejdźcie wszyscy do Sektora Piątego.
     Wszyscy, łącznie z dziewczyną-robotką przeszli przez wieżę do Kartaginy. Jeremi sprowadził najpierw na ziemię Aelitę, Yumi, Williama, Ulricha i Odda. Potem odpalił program, który stworzyła Laura.
- Materializacja Naxxyi - powiedział.
     Einsterin i Laura podjechali windą do sali skanerów w samą porę, by zobaczyć jak Nax pojawia się na ziemi.
- Witaj w świecie rzeczywistym - powiedziała Yumi.
     Naxxya się uśmiechnęła. Odd pomógł jej wstać. Cała grupa poszła do windy. Podjechali na piętro fabryki. Wyszli z windy.
- Czekajcie, pójdę po torbę. Ukryłam ją w jakimś schowku na stare części - powiedziała niebieskowłosa. - Założę się, że tata wydzwaniał do mnie z milion razy!
     Dziewczyna podeszła do jednej skrytki. Otworzyła ją i wyjęła swój plecak. Włączyła komórkę i nagle uśmiech spełzł z jej twarzy.
- Ani raz?! Nawet raz? - powiedziała bardziej do siebie. - Mój tata WOGÓLE do mnie nie dzwonił. Zadzwonię do niego.
     Dziewczyna wystukała numer. Po chwili w słuchawce usłyszła głos:
- Halo?
- Halo, czy to ty tato?
- Z kim rozmawiam?
- Z Naxxyą Warven.
- A pani ojciec to Mike Warven?
- Tak. Wie pan gdzie on jest?
- Poleciał w kosmos. A tak wogóle, jestem Cristian Bello, najlepszy przyjaciel Mike'a.
- Acha. Ale czemu ma pan telefon mojego ojca?
- Dał mi go na przechowanie. W przestrzeni kosmicznej nie można używać telefonów.
- Acha, dziękuję. Do widzenia!
- Do widzenia.
     Naxxya opowiedziała o rozmowie przyjaciołom.
- I zostawił mnie, bo poleciał w kosmos! To niedorzeczne. Myślałam, że mnie kocha - zakończyła tymi słowami.
- Współczujemy ci - powiedziała Yumi.
- Chodźmy do szkoły. Musisz się spotkać z dyrktorem - powiedział Jeremi.
- Ok - odzrzekła Naxxya.
     Przyjaciele poszli w stronę szkoły, dyskutując o wycieczce klasowej.
- Mówię wam. Najlepiej gdzieś daleko na pare dni - powiedzał Odd.
- A ja wolę gdzieś blisko - odparł Ulrich.
- Tak, ale wszystko zależy od Delmasa - wtrącił się Einstein.
     Cała grupa odprowadziła Naxxyę pod gabinet dyrektora. Czekali na nią pod drzwiami.
- Oficjalnie jestem już przyjęta do tej szkoły - rzekła, gdy wyszła. - Pójdę zobaczyć mój pokój.
     Niebieskowłosa poszła na piętro, gdzie mieszczą się pokoje dziewcząt. Włożyła kluczyk do zamka. Przekręciła go i weszła.
- Wow!
     Pokój był niebieski - jej ulubionego pokoju. Szybko się rozpakowała i pobiegła do stołówki na obiad. W biegu zderzyła się z Sissi.
- Uważaj jak biegniesz! - krzyknęła córka dyrektora.
- Przepraszam - powiedziała Naxxya i poszła dalej.
     ,, Ta dziewczyna rządzi się jak królowa " pomyślała. Weszła do stołówki. Wzięła tackę i podeszła do Rosy, która podawała klopsiki. Kiedy dostała swoją porcję udała się do stołu, gdzie siedzieli jej przyjaciele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz